Shun- podanie/ NIEPRZYJĘTY

Shun · Dołączył: 24 Paź 2009 Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów

0. Rasa- Człowiek
1. Imię- Gabriel
2. Nick w grze- Shun, dawniej Redo albo Oder...
3. Coś o sobie- Witam, jestem Gabriel, mieszkam w Krośnie (na podkarpaciu), mam 16 lat, interesuję się informatyką, Gwiezdnymi Wojnami, uprawiam Le Parkour oraz 3run. Lubię czarny i niebieski kolor, filmy akcji i przygodowę, fajne dziewczyny (tzj. extra dupcie), co tam jeszcze Very Happy

nie lubię lamienia, niesubordynacji :d
4. Historia jedi knight/klany w jakich byłeś- No więc moja przygoda zaczęła się gdy od kolegi pożyczyłem Jedi Outcast (jk2), spodobał mi się ten syf Very Happy

i po 2x przejściu gry, dowiedziałem się o jk3! To był dopiero szok w mojej małej, głupiej główcę Very Happy

gra spodobała mi się do tego stopnia, że o mało nie przedłużyła mi klasy Very Happy

, potem już tylko multiplayer i młócę w niego do dziś będzie już to 3 lata Very Happy

, moje poprzednie klany to CiS, Samurais (od Onizuki), BoTF, JF.
5. Co możesz wnieść do klanu?/ w czym mógłbyś nam pomóc- miłą atmosferę z mojej strony, dobre zachowanie, niezły skill oraz wykonywanie rozkazów! Very Happy

6. Skąd się dowiedziałeś/aś o SEoJ?- Klan znam od 2 lat, lecz dopiero dziś oglądając toplistę postanowiłem i zebrałem się na napisanie tego podanka Very Happy

7. Pole do popisu- No więc Very Happy

mam psa (dalmatyńczyka) i w ogólę to jestem super Very Happy

No i się właśnie popisuję Very Happy

Moja zmyślona historia w realiach Star Wars:
Witam, jestem Jamal, pochodzę z planety zwanej Tatooine. Wraz z rodzicami byliśmy niewolnikami, pamiętam nawet jak bawiłem się z Anakinem Skywalkerem. Lecz gdy Anakin zostawił swoją matkę i przyjaciół, na miasto napadli łowcy nagród, byli w kolacjii z tuskenami. Miejscowi handlarze nie mogli pozwolić na rządy łowców nagród, więc zmobilizowali wszystkich mieszkańców do walki z najeźdzcą. Zbudowane kilka tysięcy mini- droidów bojowych, i zaczęła się otwarta wojna. Gdy ukończyłem 16 lat, wojna trwała nadal (blisko- 9 lat) bardzo interesowała mnie sztuka Jedi, jaką trenował Skywalker. Wiedziałem na czym polega miecz świetlny, więc spróbowałem zbudować go samemu. Budowa zajęła mi rok, po ukończeniu, prototyp dawał zaledwie 40- centymetrową wiązkę laserową, brakowało mi kryształu dobrej jakości. Dowiedziałem się od jednego handlarza, że łowcy nagród mają tego pod dostatkiem. O północy zakradłem się do ich obozu, na straży namiotu stało dwóch tuskenów, wpadłem na pomysł wyciąć wejście w płótnie z tyłu namiotu, udało się, tuskeni nic nie zauważyli! Tak jest jestem w namiocie! W namiocie z łupami jakie udało im się dotychczas zabrać. Włączyłem latarkę i zacząłem szukać, po 5- minutowym szukaniu natrafiłem się na worek pełen kryształów! Tak mam je, teraz zostanę Jedi!- pomyślałem. Stwierdziłem, że dla własnego bezpieczeństwa dobrze będzie wymienić kryształ już teraz, tak też zrobiłem. Nagle do namiotu wpadło dwóch tuskenów- strażników, szybko odpaliłem Sabre, i bez trudu zarżnołem te nie- rozumne istoty, po czym uciekłem tylnym wejściem. Miałem następnego dnia wolne od pracy, rodziców nie było w domu, byłem sam. Bach pukanie do drzwi
-Kto to może być o tej porze (6 rano)- pomyślałem. Spieszno ubrałem się i otworzyłem drzwi. Przy wejściu stała jedna z tych "zakapturzonych" postaci.
-Widziałem twój wczorajszy wyczyn, wzbudziłem ogromne przerażenie wśród tuskenów i łowców nagród- powiedziała czarna postać.
-Czy jesteś jednym z nich?!- odparłem przepełniony dziwnym niepokojem.
-Nie, jestem kimś o wiele bardziej groźniejszym od tamtych przygłupów, czy mogę obejrzeć twój miecz świetlny?- zapytała postać.
Dziwnie ufałem tej postaci, bez wahania dałem jej do ręki Sabera.
-Bardzo dobra robota, co za starannie wykonanie i dobra rękojeść!- powiedziała "osoba".
-Dziękuję, pracowałem nad nim rok- odparłem.
-Mhm, jesteś świetnym konstruktorem, może i dało by się czegoś Cię nauczyć Mhm. Jestem Lordem Sithów, zwą mnie Darth Herszt, chciałbyś zostać moim uczniem i szkolić się w ciemnej stronie mocy?
Pełen ufności do Sitha, odparłem, że tak.
-Tylko co z moją rodziną?! Nie zostawię ich tu samych- zapytałem
-O rodziców się nie martw, załatwiłem z handlarzem, są wolni, poradzą sobie- zapewniał mnie Darth Herszt.
-Dziękuję Ci mistrzu, a więc lećmy stąd!- powiedziałem pełen podniecenia i entuzjazmu.
-Jeszcze tylko jedna sprawa... Odz dziś nie nazywasz się Jamal a Darth Shun- Powiedział mój mistrz.
Polecieliśmy...